Tygrys
Azji jest jednym z
najbardziej rozwiniętych państw w tej części świata. Zróżnicowany pod kątem
etnicznym, językowym i wyznaniowym. Podobnie jak Malezja jest zlepkiem kultur.
Za to z dużymi karami za śmiecenie na chodnikach i z zakazem życia gumy i jej
importu.
Określenie Szwajcaria Azji pada za każdym razem, kiedy na naszej drodze spotykamy
Europejczyków, Australijczyków, a nawet samych mieszkańców Singapuru. W Malezji
jedziemy nawet oglądać wzgórza herbaciane właśnie z nikim innym jak z garstką
Singapurczyków (bo chyba tak ich się nazywa). Przejście graniczne pomiędzy
Malezją i Singapurem jest nowoczesne, wszędzie windy i ruchome schody, które
prowadzą wprost do odprawy paszportowej. A potem jest już tylko miasto-państwo,
które dla pozostałych państw regionu jest doskonałym przykładem rozwoju, pomimo,
tego, nie posiada żadnych zasobów surowców mineralnych czy wody – jak zaznacza
Li, właściciel hostelu w chińskiej dzielnicy. Dodaje również, że w Singapurze w
przeciwieństwie do sąsiedniej Malezji, wodą można pić wprost z kranu. – Pomimo
tego, że nie posiadamy zasobów wody, to mamy lepsze oczyszczalnie ścieków –
dodaje i uśmiecha się do nas zawadiacko. Singapur rzeczywiście jest podobnie
jak Tajwan czy Hong Kong. Drapacze chmur wznoszą się nad miastem, a wszędzie
wokół widać jak miasto się modernizuje. Wzdłuż ulic ciągną się szpalery drzew i
pięknie zaaranżowane zielone skwery. Ale Singapur to nie tylko biznesowe
centrum bez ducha, wysterylizowane i nie posiadające nic ciekawego do
zaoferowania turystą, bo miasto ma też, jak wiele innych ma wielokulturowe
oblicze. Dzieli się na części z dzielnica indyjską, chińską, a nawet
muzułmańską. W zależności gdzie pojedziemy nowoczesnymi liniami metra w oka
mgnieniu możemy się znaleźć w innej jego części, tym bardziej, że jest to
najbardziej skomputeryzowane metro na świecie.
Od
natłoku reklam, małych restauracyjek i indyjskich sklepów kręci się w głowie.
Zapachy wydobywające się z małych otwartych na przestrzał lokali doganiają nas
pomimo szybkiego marszu w poszukiwaniu hostelu. W końcu trafiamy na meczet.
Jego główny minaret wznosi się majestatycznie, aby widoczny był z każdego
zaułka. Mężczyźni suną śpiesznie na wezwanie mułły. A my w końcu odnajdujemy
wśród sklepów wejście do hostelu.
Tak
jak Kuala Lumpur ma swój Petronas Twin Tower, a Zjednoczone Emiraty Arabskie
wieżę Dubaju (Burdż Chalifa) tak samo
Singapur znany jest z Marina Bay Sands. Na tę wizytówkę Singapuru składają się
trzy 55-piętrowe wierze połączone za pomocą dachu, który swoim kształtem
przypomina deskę surfingową. Na jej powierzchni nie tylko zlokalizowano park
wraz z basenem i ścieżką do uprawiania joggingu, ale zasadzono 650 gatunków
roślin. Z hotelu, na którego dach można wjechać, rozciąga się przepiękna
panorama miasta-państwa i jego biznesowe centrum, którego sterylność przyprawia
o zawrót głowy. Ale Singapur pomimo zapewnień spotkanych przez mnie turystów
wcale nie jest idealnie czysty a toalety nie emanują świeżością jakiej mogłabym
z tych opowieści się spodziewać. Bo Singapur to miasto-państwo, które choć
bardzo nowoczesne, nadal zamieszkiwane jest przez ludzi, a nie roboty. I Bogu
dzięki!
SINGAPUR
Reviewed by Wyślij zapytanie
on
04:11
Rating:
Brak komentarzy: